czwartek, 22 marca 2018

Trochę dydaktycznego smrodku, czyli łobuz na pokładzie



Jakiś czas temu mogliście zobaczyć na moim instagramowym profilu zdjęcie i opis, gdzie opowiadałam o niecodziennym powrocie do domu. Już tłumaczę, co to ma wspólnego z dydaktycznym smorodkiem i łobuzerstwem.


Z racji tego, że Kraków i Zagórz (małe miasteczko na podkarpaciu skąd pochodzę) dzielą średnio czery godziny podróży, by dostać się do domu wybieram lokalnego przewoźnika. Wiadomo - z takiego transportu korzysta wielu ludzi w każdym wieku. 
Tak więc, pewnego pięknego piątkowego popołudnia, z walizunią i nieświadoma tego, co mnie czeka wsiadłam to takiegoż autokaru. Był już mocno zapełniony z racji kursu z samego Wrocławia. Dostrzegłam jednak, niemalże na samym końcu dwa wolne miejsca i ruszyłam w ich kierunku. Rozlokowałam się, włożyłam słuchawki w uszy i puściłam ulubioną playlistę ze spotify'a. Ruszyliśmy. Porozglądałam się dyskretnie obserwując moich towarzyszy podróży: obok mnie młoda dziewczyna pracująca na laptopie, przede mną dwaj młodzi mężczyźni, wiek: na oko 26 lat. 
I to właśnie oni będą bohaterami mojej opowieści.
Już od samego początku zachowywali się bardzo głośno. Puszczali na telefonie jakieś filmiki, głośno dyskutowali, śpiewali i zagadywali do innych pasażerów. Z ich rozmów wywnioskowałam, że wracają właśnie z kilkudniowej wycieczki z Oslo. Przez moment miałam ochotę zwrócić im uwagę i uciszyć, bo byłam już mocno zmęczona, a jedyne, czego chciałam to być już w domu. Powstrzymałam się jednak z uwagami w ich kierunku, bo akurat zaczęli śmieszkować i ich żarty były nawet zabawne, więc przyłączyłam się do wspólnych chichotów.

Starszej pani siedzącej przed chłopakami nie chciało się jednak współchichotać. Odwróciła się do głośnego towarzystwa i z wykrzywioną twarzą zaczęła upominać, że w autobusie tak głośno się nie rozmawia ani nie zachowuje, że ona to sobie życzy spokoju. Od tego momentu było już tylko gorzej.
Zaczęło się niewinnie - od małych przedrzeźnień ze strony męskiej, że oni to nie znają takiego prawa, że takich rzeczy to w regulaminie nie ma. Pani znów coś mruknęła pod nosem, no i się zaczęło.
Oliwy do ognia dodał fakt (w sumie powinnam napisać: piwa do ognia) iż była to zakrapiana voyage i nasi bohaterowie byli lekko podchmieleni, co też było opłakane w skutkach.
Dogadywanie nie ustawało, więc pani nie wytrzymała i poszła na skargę do kierowcy. Oczywiście ten zainterwieniował, postraszył police i wrócił.
Chłopcy zamiast zmienić nastawienie, ową panią zaczęli teraz wyzywać od konfidentów, zaczęły się też poważne obelgi, które rzeczywiście mocno godziły w szacunek do tej kobiety. Sytuacja była na tyle poważna, że pasażerka zdecydowała się wezwać policję. Tym razem łobuzi zaczęli zarzekać się, że oni naprawdę bardzo przepraszają i, że więcej nie będą. Kobieta była jednak nieugięta, więc najbliższe 40 minut cały autobus, czyli w sumie 60 osób próbujących tylko wrócić na weekend do domu, spedził na stacji benzynowej czekając na wysłany patrol z lokalnej policji. 

Nasi chłopcy byli już w nieciekawej sytuacji, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Wtedy doszły kłótnie między sobą, jeden zacżął oskarżać drugiego i o mało co doszłoby do poważnych rękoczynów. Na szczęście nadjechała policja. Delikwentów spisano i zawieziono na komisariat, a my - wyczerpani i zażenowani sytuacją w końcu jechaliśmy dalej. Tego dnia, po w sumie półtoragodzinnym opóźnieniu, wykończona, ale szczęśliwa dotarłam na miejsce.

Sytuacji oczywiście dałoby się uniknąć, gdyby ktoś nie przecholował z chamstwem, a ktoś inny przełkął dumę i dał się przeprosić. Bo patrząc na to z punktu widzenia zysków i strat, to w pewnym momencie rozpoczęła się walka na to, kto będzie górą nad innym. Wygra chamstwo i prostactwo, czy "duma" i uprzedzenie? Dla mnie był to oryginalny powrót do domu i jednocześnie świetny temat do dyskusji.
No właśnie! Dajcie znać, czy Was też coś takiego spotkało, a może było to coś jeszcze bardziej hardcorowego?

PISAŁA DLA PAŃSTWA -A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. podsob