wtorek, 5 czerwca 2018

Polityka to nie seks, żeby każdemu się podobało

Mój dziadek zwykł powtarzać, że: "Polityka nie seks i nie każdemu ma się podobać ale interesować się TRZEBA".

Tak więc, w każde wakacje mój dzień rozpoczynał się od modlitwy porannej, gazety O Właściwej Treści, wyprawy po "Celestynkę" i lody "Panda" do sklepu po drugiej stronie ulicy. Sklepik należał do pani Lodzi. Pani Lodzia mieszkała na górce i jeździła czerwonym autem z Niemiec, kradzionym oczywiście, bo w kościele siadała w tylnych ławkach i z dziadka się śmiała, że mu ziemniaki nie urosły tak dorodnie jak jej. Pani Lodzia zawsze krzywo na nas patrzyła i nie mogłam bawić się z jej córkami. Byłam smutna z tego powodu, bo miały lalki Barbie z Ameryki, takie z serduszkami na klatkach (te mówiące).
Następnie z dziadkiem majsterkowaliśmy w garażu przy Ursusie, to znaczy dziadek majsterkował, ja udawałam, że prowadzę ten zielony traktorek albo robiłam ze smaru barwy wojenne na twarzy  i ganiałam z chłopakami po w wsi z puszkami wypełnionymi karbidem. Później babcia biegała za nami, że brudasy i że obiad, to szło się na kluski z serem. Takie dobre, robione. Po obiedzie koronka i dawka SŁUSZNEGO RADIA, co by mi głupoty z głowy powybijać. Dziadek słuchał uważnie i czasami wtrącał: "Tak, Bolszewiki!", albo: "Słuchaj Gunia, co się stać może, jak Niemca do domu przyprowadzisz. Słuchaj!".  No i nie przyprowadziłam. W sumie trochę bliski granicy, ale chyba w ramach tolerancji.
Jak robiło się chłodniej, jeździliśmy czerwonym Simsonem 51 i zawoziliśmy mleko do sąsiadów, co nie mieli krów, a w drodze powrotnej zbieraliśmy leśne kwiatki dla babci, za które dostawaliśmy maczankę (to taka nasza rodzinna ambrozja). Po kolacji, była kąpiel. Czasami babcia pozwalała mi nalać dużo wody do wanny, wtedy zamykałam oczy i udawałam, że jestem nad morzem, robiłam fale. Później babcia krzyczała, bo niespodziewanie zalałam pół łazienki i miałam karę na dużo wody w wannie do odwołania. Dziadek mówił, że dobrze, bo w wannie się kąpać to jak w rosole. I kazał się hartować na zimnych prysznicach.
Pachnąca żelem z pokrzywy, kładłam się na łóżku i śpiewałam z babcią Apel Jasnogórski. To znaczy babcia śpiewała a ja ruszałam ustami, bo już wtedy byłam na tyle mądra, żeby wiedzieć, że śpiewać nie potrafię.
A później to spałam i spałam, i spałam, i spałam...

I tak w delikatnym skrócie wyglądały co roku moje wakacje. Ale jak dziadka kocham, tak polityki to nie polubiłam. Bo jaki ma sens fakt, że na zmianę pół kraju przy niedzielnych stołach narzeka na obecną władzę, żeby za kilka lat drugie pół kraju, po zmianie, dla tamtych tragicznej narzekało na następników. Dziadek był pasjonatem, potrafił oglądać wiadomości po kolei na wszystkich kanałach. Kiedyś, jak chciałam poczuć się dorosła to też oglądałam. I krzyczałam, że Bolszewiki. Ale co ja tam wiem.

Kto się kłania Moskwie, kto podnóżkiem Ameryki jest,
Kto ma berło, kto koronę - wielce nie obchodzi mnie.

Za to została mi miłość do dziadkowych teorii spiskowych:

Podsumowując. Dajmy się pocieszyć reptiliańskim skrajnym nacjom z ich pięciu minut na Wiejskiej, zanim kosmici każą przejąć władzę przeciwnikom dla równowagi i zachowania zasad Feng-shui w sejmowym grajdole. I tak żyjemy pod kopułą w Matrixie. Uśmiechnijmy się do memów z tańczącym prezydentem i może jakoś tak Pojedźmy do lasu, do gór.

Buziaczki...lewaki

PISAŁA DLA PAŃSTWA-J

1 komentarz:

© All rights reserved. podsob