czwartek, 19 lipca 2018

Halo? Nie mogę rozmawiać, jestem na OPENERZE vs wojujący Depeche

Przed przyjazdem skonsultuj się dymiarzem i kocią nianią, gdyż sam lineup nie zapewnia dobrej wixy i może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu.

Jeśli jest w życiu coś na co warto wydać wszystkie posiadane pieniądze to są to z pewnością festiwale i podróże. Jednak gdziekolwiek by się nie pojechało i z kimkolwiek by się nie było, ze złym podejściem nie wyniesiesz (ani nie wniesiesz XD) kompletnie nic.



O tegorocznej edycji krąży wiele opinii. Ja osobiście jestem totalnie, absolutnie i ponad wszystko zachwycona. Open'er 2018 był dla mnie niesamowitym zaskoczeniem już od samego startu. Wróciłam cała w skowronkach, świadoma, że każdy kogo spotkam po powrocie zapyta 'Jak było?' i absolutnie nikt nie będzie chciał tego słuchać :))) ALE.
Ale to co wydarzyło się drugiego dnia, kiedy najbardziej wyczekiwanym koncertem miał być występ kultowego Depeche Mode, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Ok, słyszałam już alert o fali 'depeszów', która nadciąga na Gdynię i zaraz wszyscy zostaniemy zgładzeni ALE nie sądziłam, że to tsunami nadciąga wyposażone w trzy maczety i zgrzewkę kabanosów na osobę/metr kwadratowy. Z tym metrem to nawet nie metafora. Każdy wojujący fan, czekał już pod Main Stage'em od otwarcia bram, przez wszystkie koncerty do godziny 22.00 (czyli wyczekiwanego występu) SIEDZĄC, TYŁEM do sceny, JEDZĄC kabanosy (to też nie żart), W SŁUCHAWKACH i żeby tego było mało, wykrzykując bluzgi w stronę publiczności, która usilnie starała się dobrze bawić na wcześniejszych koncertach. W głowie miałam tylko Gonciarzowe 'Ja przepraszam bardzo...'. Warto też nadmienić, że byli to ludzie w wieku moich rodziców, uśredniając 40+. No buractwo, cebula i podsobowe łzy.

Z natury jestem osobą, której bardzo ciężko jest zepsuć wyczekiwany koncert. Odcinam się i mogę się bawić całkiem sama na nitce ja-scena. Wymienionych wcześniej Depeche Mode, słucham, lubię, szanuje. Takiej muzyki nauczył mnie mój tato, który nawiasem mówiąc miał telekonferencje z koncertu, bo było nam (mi i siostrze) źle na sercu, że go tam nie ma.
Ponadto sam koncert był na prawdę zjawiskowy ALE teksty od Janusza z rodzinką typu 'wypierdalaj gówniaro, skąd możesz wiedzieć co to Depech Mode' (z czego owy cytat to tylko jeden z morza bluzg i to najdelikatniejszy jaki usłyszałam) zepsuł mi odbiór po całości.
Telekonferencja z  koncertu Depeche Mode

Na szczęście takich sytuacji nie było więcej. Wyżej opisana hołota wyjechała tak szybko jak się pojawiła, ja jednak nie ryzykowałam już drugi raz dnia w pierwszych rzędach i była to zdecydowanie najlepsza decyzja. Występy kolejnych artystów wielkiego formatu, takich jak Gorillaz czy Masive Attack śledziłam w tańco-transie z przecudownym, oddalonym od sceny, tłumem przypadkowych ludzi, chętnych i gotowych do wspólnej integracji z którymi dane było mi spędzić dwa kolejne(najbardziej abstrakcyjne) dni festiwalu.


Krótkie podsumowanie:

  • Koncert Arctic Monkeys: Najwiekszy zawód Openera, poza seksownymi biodrami i głosem Turnera można powiedzieć, że nie było żadnego wow. + prawie zostałam zmiażdżona
  • Najlepsze koncerty: Massive Attack, Bass Astral x IGO, Gorillaz, Nick Cave
  • Moment życia: "Wonderwall" Oasis na żywo w odległości metra od Noela oraz jazda ratowniczym kładem o 5 rano z nieświadomym sanitariuszem.
  • Liczba spóźnień na pociąg autobus 8/12: status BARDZO DOBRY, notujemy wyraźny wzrost punktualności/oganiecia. Brawo ja.
  • Suma wydanej mamony: Miliony wirtualnych monet, jednak odczuwalnie mniej: status BARDZO DOBRY, wyraźny spadek tolerancji na napoje wyskokowe-ekonomicznie na plus
  • Zaskoczenia festiwalowe: bezcenne-przelicznik dodatni niemiarodajny.


O-erF2018 11/10

Do zobaczenia za 349 dni.


PISAŁA DLA PAŃSTWA -J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. podsob