poniedziałek, 11 marca 2019

Dziewczyna z warkoczem

Autobus pretensjonalnego miasteczka - wybaczcie, że akcję mojej opowieści znów osadzam w komunikacji miejskiej na linii Zagórz-Sanok ale uwierzcie, że to właśnie tam spotykają mnie najciekawsze historie.

Tak więc wsiadam i szukam miejsca, widzę dwa ostatnie na samym tyle obok - na oko - pracownika "Autosanu" właśnie zmierzającego do pracy. Siadam i widzę, że pani pod sześćdziesiątkę nie może się zdecydować na wybór miejsca dla siebie. Kiedy próbuję jej odstąpić swoje, łapie ze mną kontakt wzrokowy i uśmiecha się zmierzając w moją stronę.

- Dziękuję, nie lubię siadać tyłem do kierunku jazdy. - odzywa się do mnie i zaczyna pogawędkę.

- Skąd jesteś? Mieszkasz tu na blokach czy osiedlu obok? Pewnie już studiujesz i przyjechałaś na weekend? - zasypuje mnie gradem pytań i nawet nie wiem, na które najpierw odpowiedzieć. 

Rozmawiamy o Krakowie, o bieżących sprawach z życia miasta, o niedawnym pogrzebie naszego proboszcza i o nowym, który niedawno przyszedł i "baby znowu gadają różne ploty, które pewnie i tak nie są prawdziwe".

Nie wygląda na 60+, kurtka do pasa, spódniczka przed kolano i figura nastolatki mówią, że młodość to w jej przypadku stan umysłu. Wcześniej spotykałam ją czasem w autobusie, zawsze właśnie tak wyglądała. Starsza ciałem, młoda duchem, a przy tym zawsze żywa i pełna energii.

Nagle dotyka moich włosów i popada w zachwyt:
- Ale masz piękne te włosy, pewnie chłopcy się za tobą oglądają (tak, nie lubię takich uwag bo nie wiem wtedy, gdzie podziać wzrok, heh). 
Moja córka też takie miała, nawet dłuższe i zawsze wiązała je w warkocz. Już dziewiąty rok, jak nie żyje. Właśnie jadę odwiedzić jej grób na cmentarzu. Miałam tylko ją.

Cisza. 
Nie wiem, co powiedzieć. W sumie nigdy nie wiem, co mówić w takich chwilach bo jest mi bardzo przykro.

Moja kompanka kontynuuje:
- Była tylko dwa po ślubie, zrobiły się jakieś komplikacje po porodzie. Nikt nie wiedział, co jej jest. Umarła trzy dni później. No, ale ty na siebie uważaj, tym bardziej że rodzice też mają ciebie tylko jedną. To powodzenia na studiach, fajny sobie ten kierunek wybrałaś, taki światowy. Ja idę, to mój przystanek. Cium!

I wysiadła z uśmiechem na ustach, a ja zostałam z tym wszystkim, w tym autobusie.
Miałam tylko jeden wniosek w głowie: stało się, ale trzeba sobie z tym poradzić i iść dalej. Z uśmiechem na ustach. Wiadomo, że na początku jest ciężko, że nic nie ma sensu bo nie ma już tej bliskiej nam osoby. Mówią, że czas leczy rany. Jednym rzeczywiście, innym nie do końca.
Ale i tak sądzę, że mistrzyniami w radzeniu sobie z takimi sytuacjami są kobiety. Boli, ale zawsze biorą się w garść i idą do przodu: wdowy, samotne matki czy kobiety po przejściach, z bagarzem doświadczeń i te żyjące u boku swoich mężów, czasem tyranów i o trudnych charakterach. Tak mi się  nasunęło po Dniu Kobiet, w dobie 2019 roku i 101. prawie rocznicy uzyskania dla nas praw wyborczych. Nawet Amerykanki były opóźnione z tym o dwa lata w stosunku do naszych Polek. A potem jeszcze Maria Konopnicka i Maria Ilnicka, które nieocenionym piórem wspierały nowoczesne poglądy na łamach Bluszczu i Świtu.
 
Także trzymajcie się Babki, bo jesteście super (no dobra, niech będzie bez dyskryminacji - wy, Panowie również :)


PISAŁA DLA PAŃSTWA -A


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. podsob